BLU 26 maja 2020 at 11:52 #64467
Ten sezon mnie zachwyca. Znów mi się bardzo podobało. Tym b bardziej
się cieszę, że mogę mieć tak duży wkład w literki do tych odcinków.
Siostry, a właściwie jedna – Antropos, uniemożliwiła Legendom
wykorzystanie nieśmiertelności do użycia Krosna do wskrzeszenia
brata Zari… i może później matki Astry. Powtórka z lasu,
o czym wspomniał John.
Nieśmiertelność i zombie to super zabawne połączenie Brano ich
za zombiaki, bo byli nie do zabicia. Byli wykończeni, skrwawieni
źli, nawoływali itd. Wszystko pasowało wręcz idealnie do tego,
że są zarażeni. Nieźle się uśmiałam.
Jest! Wiedziałam, że wcześniej czy później to nastąpi. Czekałam.
Doczekałam się John i Zari dali się ponieść emocjom.To było urocze,
jak się o nią martwił po zatrzymaniu akcji serca i jak jej zależało
na tym, żeby on nie wracał do palenia. To są dwa przeciwieństwa,
ale cholernie do siebie pasują (Szacun dla Tali za świetne zagranie
dwóch tak różnych Zari).
Ta scena w tym klubie/kryjówce z zombie emocjonująca. Te sceny walki
i Sara ściągająca na siebie uwagę żywych trupów – no były emocje.
Teleporter Czasu ładował się zbyt długo i nie zdążyli wrócić na statek,
nim stracili nieśmiertelność.Mało tego Antropos załatwiła Gary’ego i Astrę.
A reszta chyba poległa w walce z zombie w Londynie.
Wychodzi na to, że przeżyła tylko Charie i teraz znów musi oszukać Mojry,
czyli swoje siostry. Emocje sięgają zenitu, a tu koniec na horyzoncie.
W ogóle jestem zadowolona z tego, że w tym sezonie Legendy znów używają
swoich mocy tak często,jak kiedyś… tego mi brakowało, miedzy innymi,
w 4. sezonie. Odpowiada mi też fakt, że jest sporo scen z Johnem i Astrą.
Normalnie bomba! Jak na Legendy naprawdę mroczny odcinek.
I znowu byłam w szoku, na plus.
Ocena: Chyba już mi brak skali xD.